Nie ogarniam

przez - lutego 03, 2014

Staram się być na czasie. Słucham współczesnej muzyki, umiem obsługiwać smartfona (he he), mam konto w banku internetowym, w miarę orientuję się w zabiegach medycyny estetycznej, mogę coś powiedzieć na temat nowoczesnych technologii dla domu. No dobra, może to nie robi wrażenia, ale przyrzekam sobie, że nigdy przenigdy moje dziecko nie będzie mi tłumaczyć, jak coś obsługiwać. Ale słowo daję, mimo moich najszczerszych chęci już teraz jest coś, czego nie ogarniam.

Pamiętacie Mission Impossible 3? Co by nie mówić o Tomie Cruise, ta seria, której był producentem (MI 3) lub współproducentem (pozostałe części) jest wg mnie za-je-bi-sta. Uwielbiam te filmy! W każdym razie w trzeciej części właśnie Ethan ma plan porwania czarnego charakteru tak, aby nikt nie zauważył jego nieobecności, podstawiając po tym fakcie (na krótko w prawdzie, ale wystarczająco dla intrygi) jego sobowtóra. W którego wciela się osobiście, zakładając na twarz maskę wykonaną... I właśnie – jak? Czy to właśnie druk 3D jest? No chyba tak. To jest właśnie coś, czym ostatnio się fascynuję. Czytam trochę i – słowo daję – w głowie mi się to nie mieści.




W tym momencie tekst szedł dalej, ale po wczorajszym smutnym niusie nie mogę nie zrobić dygresji o aktorze, który wcielił się we wspomnianym wyżej filmie w rolę tego złego właśnie. Philip Seymour Hoffman został znaleziony wczoraj martwy. Wielka to strata, gdyż aktorem był genialnym. Uwielbiałam go przede wszystkim w „Utalentowany pan Ripley” (a sam film to mój absolutny top of the top), w „Capote”, "Big Lebowski" (choć rola krótka), w MI 3 właśnie. A przecież zagrał w dziesiątkach filmów. Śmierć artysty to zawsze smutna okazja do przypomnienia sobie dokładniej jego twórczości.


Foto: www.that1960chick.com

Foto: wegotthiscovered.com/ 


OK, wracam do druku 3D. I dalej się ekscytuję. No bo jak to do cholery??? Jak ta drukarka to robi? Drukarka to, czy coś innego? Ufff, poprzedni numer Kikimory zaspokoił trochę moją ciekawość, co nie znaczy, że wszystko już dla mnie jasne!

Generalnie w druku 3D chodzi o tworzenie form w trójwymiarze poprzez nakładanie i utrwalanie materiału warstwa po warstwie. Metod jest kilka. Można dodawać do siebie niewielkie warstwy stopionego tworzywa. Albo spiekać wiązką lasera proszek. Albo też utwardzać płynny materiał ultrafioletem. OK, powiedzmy, że I follow. Teraz o potencjalnych zastosowaniach. Architektura i design, tworzenie makiet, prototypów, modeli – jasne i logiczne. Zabawki – tylko zobaczcie: na podstawie rysunku naszego dziecka można wydrukować model przestrzenny. Boskie!!!!  



Design – OK. Biżuteria – OK. Ale teraz zrobi się jeszcze ciekawiej. Otóż wydrukować możemy sobie nie tylko makietę domu, ale i sam dom! Tadaaam! Niektórzy twierdzą, że „budowa” średniej wielkości domu będzie mogła trwać mniej, niż 24 godziny!!! Trzymajcie mnie i obejrzyjcie sami ten film!




Czekajcie, to jeszcze nie koniec. Czytam bowiem dalej, że druk 3D w przyszłości nie tak dalekiej posłuży nam do podboju kosmosu. Tak jak my tu na Ziemi będziemy w dobę stawiać sobie chałupę, tak gdzieś tam wysoko daleko powstaną wydrukowane bazy dla ludzi. Uwaga, cytat: „Tworzywem byłby oczywiście znaleziony na miejscu pył kosmiczny”. Oczywiście.

Żeby pojechać jeszcze bardziej, powiem Wam, że druk 3D przysłuży się również medycynie. Protezy kości, stawów – to mogę sobie wyobrazić. Ale całe narządy?? Nerki???? Nie ogarniam....

Wychodzę się na chwilę przewietrzyć. Wracam, patrze, co tam w interetach. Widze, że firm od druku 3D trochę jest. Jedna reklamuje się: „Wydrukuj sobie, co tylko chcesz”! Albo proszę, drukarkę 3D można kupić już za 2299 PLN!

To teraz jeszcze jeden filmik. Jedna z moich ulubionych reklam. Ja też się właśnie pytam: „How long have we been away”...?



Powiązane wpisy

6 komentarze