Miałam ciężki dzień. Albo tydzień. Być może nawet miesiąc. Sama już nie wiem, miesza mi się. Trudy macierzyństwa. Niby wszystko OK, ale jednak coś nie tak. Z Milą. Niby zdrowa (poza kaszlem), ale jednak coś ją chyba męczy. Bo przecież do diabła nie zmieniła się tak po prostu z radosnej i bezproblemowej (fakt – cholernie delikatnej, ale jednak wesołej) dziewczyny we wciąż narzekającą panienkę z huśtawką nastrojów! ...
Jestem nieprzygotowana. Nowy rok już się zaczął, a ja wkroczyłam w niego bez kompletnej listy postanowień noworocznych!!! Baa, nawet jakiejś krótkiej takiej, malutkie listki nie mam! Tylko 1 stycznia, po zakrapianym Sylwestrze, zarzekałam się, że styczeń będzie suchy, ale poza tym... Nic... ...
Uwielbiam nasze dziewczyny ponad wszystko, ale - jak każdy rodzic - marzę raz na jakiś czas o powrocie do beztroskich czasów, gdy byliśmy z moim mężczyzną tylko we dwoje, mogliśmy spędzać i marnotrawić czas, jak tylko się nam podobało. Szlajać się po Warszawie, pić kawę i przeglądać gazety w łóżku, jeść śniadanie o 10 rano (nie o 7-8), iść spać znowu o 14 i robić całą masę innych rzeczy, które trudno zrobić, mając przy sobie dwie boskie, ale...