Majówka na Korsyce - moje zachwyty oraz praktyczne informacje

przez - maja 10, 2019

Korsyka chodziła mi po głowie już od jakiegoś czasu. Piękne zdjęcia plaż i malowniczych skał działały na wyobraźnię, korsykańska kuchnia intrygowała, no i z Korsyki pochodzi moja absolutna idolka: Garance Dore - ilustratorka, fotografka mody, autorka książki "Love. Style. Life." i wreszcie założycielka Ateliere Dore



Pierwsze podejście zrobiliśmy rok lub nawet może dwa lata temu, chcąc wybrać się na tę francuską wyspę w wakacje. Ceny noclegów mnie powaliły, zaś opowieści o tym, że Korsyka w lecie zalana jest turystami z Europy (co jakoś bardzo zaskakujące oczywiście nie jest) skutecznie odwiodły mnie od tej destynacji. Aspekt finansowy w każdym razie zwyciężył.

Ponieważ na co dzień karmię się instagramem i słowo Wam daję, że sporo naszych wyjazdów z zeszłych lat (a było ich niemało, o czym pisałam na przykład tu) ma tam swoje źródło, Korsyka co i rusz mi gdzieś "migała". Garance była tam ze dwa razy w zeszłym roku, a ja śledząc jej stories.... odpadłam! Powstał plan majówkowy, którym na dodatek zaraziłam zaskakująco dużo znajomych! Suma sumarum pojechaliśmy w 4 rodziny, co jest ewenementem w przypadku naszych podróży, gdyż większość z nich uskuteczniamy sami lub w mniejszym gronie.

Jak przygotowałam się do wyjazdu

Mój standardowy research przed wyjazdem to lektura blogów, często (aczkolwiek nie zawsze) przewodników książkowych oraz nieoceniony instagram. Na instagramie łapię klimat, wynajduję piękne miejsca, kadry, knajpki. W przewodnikach czytam o historii, kuchni, typowych pamiątkach. No i tam jest zawsze najbardziej usystematyzowana wiedza o danym miejscu. Zaś różnego rodzaju blogi czy też grupy tematyczne na facebooku to skarbnica wiedzy praktycznej: jaką trasą najlepiej jechać, gdzie spać, ile kosztuje paliwo, winieta, jaką przyjąć kolejność zwiedzania, jaki jest stan dróg etc.



Jak dostać się na Korsykę

Przy poprzednim podejściu do tej podróży braliśmy pod uwagę lot do Pizy (tanie linie), wypożyczenie auta i dostanie się na wyspę promem. Natomiast od zeszłego roku jesteśmy właścicielami cudownego samochodu VW California, którym udało nam się już zrobić wieeele tysięcy kilometrów (muszę jakoś podliczyć, ile!), więc jasne było, że to będzie zupełnie inny rodzaj wyjazdu. Prawdziwy roadtrip, których mamy już parę na koncie, od kiedy mamy to auto. Mój ulubiony rodzaj podróżowania. Przemieszczanie się bez jakiegoś sztywnego planu, podążanie za widokami, często za pogodą. Żadnych hoteli, spanie na dziko z najpiękniejszymi widokami wprost po obudzeniu się, raz na jakiś czas camping. Totalna wolność!



Nasza Korsyka

W marcu kupiliśmy bilet na prom z Livorno do korsykańskiej Bastii i to był jedyny rodzaj rezerwacji, jakiej musieliśmy dokonać. Bilet kupiliśmy tylko w jedną stronę, gdyż po pierwsze wyczytałam, że  po przypłynięciu do Bastii na miejscu można nabyć kurs powrotny w atrakcyjniejszej cenie (co w naszym przypadku nie sprawdziło się), a ponadto nie byliśmy do końca pewni, kiedy dokładnie chcemy wracać.

Jeśli chodzi o samą trasę autem, wybraliśmy dłuższą o mniej więcej 200 km od tej standardowej (czyli przez Czechy i Graz w Austrii), gdyż tej mamy już szczerze dosyć - niezliczoną ilość razy jechaliśmy nią do Chorwacji. Kierowaliśmy się więc na Norymbergę i Monachium, potem Werona. Ja uwielbiam jeździć po Niemczech, które mają świetne i darmowe drogi.

Jak u nas wygląda taka podróż? Ruszamy zwykle późnym popołudniem, wieczorem dziewczyną idą spać, a ja z mężem prowadzimy na zmianę. Jeśli nie dajemy rady, zatrzymujemy się na krótką drzemkę. Tym razem w Austrii musieliśmy się zregenerować i zrobiliśmy postój, ale już drogę powrotną pokonaliśmy jadąc z Livorno non stop, zmieniając się parę razy za kierownicą.

Trasa jest naprawdę piękna. Zrobiliśmy postój na kawę z widokiem na Alpy, zajadaliśmy się austriackimi preclami, podziwialiśmy przepiękne Lago di Carezza we Włoszech.



Zapomniałam w końcu wspomnieć, z kim tym razem roadtripowaliśmy ;-) Pisałam na początku o 4 rodzinach, z tym, że z jednymi znajomymi, którzy przypłynęli na wyspę 1,5 doby przed nami w końcu nie udało się spotkać! Mknęli swoją trasą, aby zobaczyć jak najwięcej. A szkoda, bo też byli VW Californią - byłyby boskie fotki ;-) Druga rodzina to kamperowicze, których pojazd zobaczycie tu na największej ilości zdjęć. I trzecia ekipa podróżowała kombi, który dostosowany został do w miarę wygodnego spania i znajomi również często dzielnie biwakowali z nami. Nie zawsze wszędzie jechaliśmy razem, nie zawsze spaliśmy w tym samym miejscu i ta formuła sprawdziła się według mnie optymalnie.

Nie mogę tu nie pokazać naszego pierwszego na trasie do Livorno noclegu we włoskim Tyrolu. Znajomi znaleźli piękną miejscówkę przy górskim potoku. Miodzio. Pogrillowaliśmy, pogadaliśmy, było miło. Pięknie, prawda? Poszliśmy spać i...


Trzymajcie się...



Taka sytuacja zastała nas rano! Grubo, nie? Ładny początek majówki!!! :-))) Na szczęście potem było już tylko lepiej. Na trasie mieliśmy przepiękne jezioro Garda i kierowaliśmy się w stronę Toskanii.


Muszę przyznać, że słońce Toskanii powitało nas dopiero rano. Wieczór był ziiimny i ulewny. Za to nocowaliśmy w winnicy i jakoś daliśmy radę ;-)


Jeśli chodzi o samą podróż promem, to płynie on z Livorno do Bastii ok. 4h. Są na nim restauracje i bary, jest i sala zabaw dla dzieci. Podróż mija szybko i komfortowo.


A potem zjeżdżasz z promu i wpadasz w zachwyt. Widoki i zapachy są przecudowne! Korsyka to góry wyrastające z morza. Pełno tu malowniczych zatok, przylądków, stromych klifowych wybrzeży, ciekawych i różnorodnych formacji skalnych. Ze słonecznych plaż można w okamgnieniu przenieść się w wysokie góry - zaledwie 25 km od brzegu wznosi się najwyższy szczyt Korsyki, mierzący 2706 m n.p.m Monte Cinto. Bo Korsyka to raj nie tylko dla miłośników plaż, ale też dla fanów górskich wędrówek i wspinaczki.








Korsyka nazywana jest pachnącą wyspą. Ma bogatą florę, porasta ją cudownie wonna makia (czyli takie kwitnące zarośla), również figowce, agawy, eukaliptusy. Wyżej są lasy, które są królestwem m.in. kasztanowca jadalnego i sosny czarnej. Wszystko to tworzy niesamowicie malownicze widoczki. Do tego dodajcie chadzające luzem krowy i kozy oraz symbol Korsyki - muflony. Ale te żyją w górach wysokich i dają się zobaczyć tylko wytrawnym piechurom.




Korsyka - nasza trasa

Naszym założeniem było poruszanie się wyłącznie wybrzeżem. Nie mieliśmy niestety czasu zapuszczać się w interior. Treking to temat na osobną wyprawę. Po zjechaniu z promu w Bastii udaliśmy się do zatoki Saint-Florent i tam mieliśmy nasz pierwszy korsykański nocleg na dziko. Piękna plaża pod skałami, wieczorem i w nocy fale były tak głośne, że nie mogłam spać, ale rano powitało nas spokojne już morze.




Dalsza trasa to Calvi - Galeria - Piana. Z tego odcinka pochodzi sporo zdjęć z zapierającymi dech widokami. Czytałam na paru blogach, że to wąska ekstremalna trasa z serpentynami, na której można dostać zawału, mijając się z innymi autami, szczególnie będąc kamperem. Myślę, że jest tu trochę przesady, u nas nikt zawału nie dostał ;-) Ale trasa jest faktycznie niesamowicie malownicza!



Dojechaliśmy do Ajaccio, które słynie z tego, że urodził się w nim Napoleon Bonaparte. Jednak jest to brzydkie miasto, niesamowicie kontrastujące w pięknem Korsyki. W związku z tym szybko stamtąd uciekliśmy.

Kolejny punkt to Propriano. I w końcu osiągamy Bonifacio, położone na samym południu wyspy. Zrobiło ono na mnie chyba największe wrażenie. Z resztą sami popatrzcie na te niesamowite rzeźbione przez morze i wiatr formacje skalne.





Po Bonifacio odwiedziliśmy jeszcze Porte-Vecchio i potem już wspinaliśmy się prosto do Bastii na prom powrotny.

Korsyka - gdzie nocować

No tu Wam za dużo nie poradzę, gdyż jak pisałam wcześniej, wszystkie noce poza jedną spędziliśmy w naszym VW California :-)) Ta wyspa zdecydowanie nadaje się na spanie na dziko. Przepięknych miejsc jest masa, zakazy biwakowania bywają, ale spokojnie da się znaleźć legalne atrakcyjne miejsca. Niestety dość często natrafialiśmy na ograniczenia wysokości dla kamperów i to trzeba brać pod uwagę. Campingów trochę jest, nierzadko są one umiejscowione dogodnie dla tych, którzy chcą zwiedzać miasteczka. Natomiast wybierając się na Korsykę trzeba mieć świadomość, że początek maja to jeszcze nie sezon. Zdecydowana większość campingów, które widzieliśmy, była jeszcze zamknięta! Nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat hoteli, ale szczerze mówiąc nie widzieliśmy ich jakoś bardzo dużo. Na pewno więcej ich jest w kurortach i ich okolicach, ale tych raczej unikaliśmy. Są też pokoje gościnne i to jest myślę najfajniejsza opcja dla tych, którzy nie lubią campingów ani biwakowania.

A teraz popatrzcie na nasze miejsca noclegowe ;) Bajka...











Co poza podziwianiem widoków robić na Korsyce

Pisałam o górach. Jest masa szklaków, różnej długości i o różnym stopniu trudności. I ambitne, i rodzinne.

Widziałam też sporo centrów nurkowych. Wody są tu jednak zimne (ale dzięki temu przejrzyste), więc nie wyobrażam sobie nurkować inaczej, jak w suchym skafandrze. Fauna typowa dla Morza Śródziemnego, czyli m.in. krewetki i ślimaki. Jest tu też ponoć kilka wraków, leżących płytko, więc dostępnych dla początkujących płetwonurków.

Z Korsyki organizowane są rejsy wycieczkowe na Sardynię. Fajnym tematem jest też żeglowanie w okolicy obu wysp.

Tematem mogą być też rowery. Mój mąż wziął swoją szosę, ale drogi nie są idealnej jakości, więc może lepiej odnaleźliby się na Korsyce właściciele rowerów górskich.

Na północnym wchodzie wyspy widziałam bardzo dużo stadnin. Jazda konna może więc również być super tematem! Widzieliśmy też kilku paralotniarzy. Na Korsyce da się zimą i wiosną jeździć na nartach. Są też termy. Czyli tematów na aktywne spędzanie czasu jest naprawdę sporo.


Kuchnia korsykańska

I to jest moje największe rozczarowanie!!! To znaczy, nie to, że mi nie smakowała! My po prostu jej zupełnie nie zaznaliśmy! Pisałam Wam, że maj to dla lokalesów nie jest sezon, ale żeby w ŻADNEJ restauracji dajmy na to w Calvi nie dało się zjeść nic poza słodkimi naleśnikami i lodami uważam za skandal. Nie widziałam też ani jednej przydrożnej knajpy, winiarni, producenta oliwy czy serów. A tego się spodziewałam i na to liczyłam... Pamiętam, że takie cudowne miejsca mija się wciąż na Krecie. Być może trzeba się zapuścić wyżej do górskich wiosek i tam są jakieś kameralne gospody. Ale czy otwarte o tej porze roku - też nie wiadomo. Tak więc gotowaliśmy sobie sami. Natomiast kupowane w marketach lokalne kiełbasy, sery oraz wina to był każdorazowo raj dla podniebienia! Więc powiedzmy, że mizernie, ale się wybroniłaś, Korsyko ;-)

Czy polecam Korsykę?

Zdecydowanie tak! Jest przepiękna i różnorodna! Można się tu byczyć na plaży lub wypoczywać aktywnie. Na ile jechać? My spędziliśmy na wyspie 7 dni (odliczając podróż do i z Livorno, bo w sumie wyjazd zajął nam 11 dni) i jest to według mnie absolutne minimum, jeśli chce się cokolwiek zobaczyć. Każdą noc spędzaliśmy gdzie indziej i grafik mieliśmy dość napięty, a przecież w ogóle nie wjechaliśmy do wnętrza wyspy. Trzeba pamiętać, że drogi są kręte, często strome - Korsyka jest mocno górzysta. Kiedy jechać? Według mnie zdecydowanie poza sezonem. Natomiast należy się liczyć z tym, że sporo usług będzie jeszcze niedostępnych.

I na koniec taki widoczek :-) Było cudownie!!!



Dwie fotki w tym poście są autorstwa Michała Ł. - dzięki :-*

Powiązane wpisy

0 komentarze