Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • Home
  • PLAKATY
    • o plakatach
    • sklep
  • podróże
  • ZDROWIE
    • sport
    • dieta
    • cukrzyca
  • inspiracje
instagram bloglovin facebook pinterest dawanda Society

Nudy nie ma

Zacznę bez wstępów: otworzyłam domową manufakturę i zaczęłam wytwarzać mydło!



Pomysł na ten projekt kiełkował w mojej głowie od grudnia. Byliśmy wtedy na Sycylii, w której się zakochałam. Przez dwa słoneczne tygodnie zwiedzalismy wyspę, podziwiając przepiękne wybrzeża i urocze miasta, spedzając leniwie rodzinny czas. Uwielbiam takie momenty. Jakaś myśl pojawia się, na początku nieśmiało, ale jeśli dasz jej szansę, pozwolisz się rozwijać, posłuchasz, co szepcze głowa, wówczas może wyniknąć z tego coś pięknego. Pozwoliłam więc moim myślom dryfować i doszłam tu, gdzie jestem dziś.

Moment może nie jest perfekcyjny. Cały świat zatrzymał się z powodu epidemii koronawirusa. Z jednej strony trudno otwierać szampana i świętować premierę marki (ale trochę jednak mogę, gdyż mam dziś urodziny :-)) Z drugiej - wszystko to, co z tym projektem związane, od sformułowania filozofii, poprzez produkcję, po działania marketingowe - pozwoliło mi zająć głowę, odciągnąć myśli od niepewności, niepokoju, lęków, wizji smutnych i tragicznych, i z uśmiechem błąkać się znów wśród wzgórz Sycylii.

Dlaczego mydło? Skąd wziął się ten pomysł?

- bo skóra to mój największy organ i chcę ją traktować świadomie
O ile etykiety żywnoÅ›ciowe nie majÄ… dla mnie tajemnic, to czytania skÅ‚adów kosmetyków ciÄ…gle siÄ™ uczÄ™. Tu - podobnie jak w produktach spożywczych - im skÅ‚ad prostszy, tym lepiej. I tu też trzeba wiedzieć, jakich skÅ‚adników unikać. JeÅ›li ważne jest dla mnie to, co jem, jak może nie mieć znaczenia to, czym traktujÄ™ moje ciaÅ‚o? 

- bo zmęczył mnie nadmiar wszystkiego, czym się otaczam
Półka uginająca się od kosmetyków, szafa, z której wysypują się ubrania. Nadmiarowi coraz cześciej potrafię powiedzieć NIE.

- bo według mnie - nie tylko w pielęgnacji - mniej znaczy lepiej
Nie miałam nigdy problemów z jakimikolwiek alergiami skórymi. Niedawno jakiś kosmetyk do twarzy zaczął mnie jednak uczulać. I co? Nie mam pojęcia który, bo używam ich pewnie w sumie z kilkanaście. Wykańczam więc to, co mam już kupione i wdrażam surowy minimalizm w kosmetyczce. Nie dla mnie wieloetapowa koreańska pielęgnacja!

- bo staram się postępować z zgodnie z sumieniem oraz zdrowym rozsądkiem
Jak widzę, ile opakowań generuje moja łazienka, łapię się za głowę! Mydło do rąk, żel pod prysznic, szampon, odżywka do włosów, mydło do higieny intymnej, peeling pod prysznic, peeling do twarzy, balsam do ciała, krem na dzień, krem na noc, dwa kremy pod oczy, krem bb, krem matujący, kilka maseczek, spray nawilżający do włosów, oliwka do włosów. Koło 20 produktów! Czy ja tego wszystkiego potrzebuję?

Nie! Z mydeł w płynie do rąk i pod prysznic rezygnuję od razu na rzecz moich produktów! To z 5 opakowań mniej, bo mamy więcej, niż jedną łazienkę. Całkowicie odstawiam również mydło do higieny intymniej - ginekolodzy (nie tacy z reklam) odradzają ich używanie! Zamiast peelingu - moje mydła peelingujące oraz szczotka do szczotkowania ciała! Szampon - wciąż testuję kupiony kiedyś produkt w kostce i sprawdzam, jak będzie działał na dłuższą metę na moje kręcone, dość suche włosy. Kto wie - może powinnam pomyśleć nad kolejnym własnym produktem :-) Zarządzam też minimalizm w pielęgnacji twarzy: jeden ten sam bogaty krem na dzień i na noc, jeden pod oczy (za dnia dodatkowo filtr UV). Maseczki kupuję po jednej i zużywam do końca. I tak dalej... Serio jest pole do popisu! Trzeba się tylko krytycznym okiem przyjrzeć temu, czym się na codzień tak bezrefleksyjnie otaczamy. Bo blogerka polecała, bo ładne opakowanie, bo reklama, bo promocja 2+2 w drogerii...

Ale też jednocześnie:
Odczuwam zdrowy egoizm i nie boję się do tego przyznać. Chcę być zadbana, a pielęgnacja ma być przyjemnością.
Jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, wierzę, że moje szczęście to szczęście moich bliskich. Że mój komfort, moja równowaga, moje zdrowie, moje dobre samopoczucie to taka inwestycja w szczęście całej rodziny.

Właśnie z tych przemyśleń powstały mydła Neroli by Sicily.

Na razie są to niewielkie partie naturalnych mydeł, które robię własnoręcznie. Neroli by Sicily to bardzo proste w składzie mydła glicerynowe. Po taki rodzaj mydeł sięga coraz większa ilość osób - właśnie ze względu na ich naturalność i krótką listę składników, z których podstawowym jest gliceryna, która idealnie nawilża, wygładza, zapewnia utrzymanie bariery lipidowej i nie powoduje reakcji alergicznych. Mydła glicerynowe mają neutralne pH, nadają się dla każdego rodzaju skóry. Można je stosować również do pielęgnacji twarzy i miejsc intymnych. Są również wydajniejsze od tradycyjnych kostek.

Dlaczego Neroli by Sicily?

Bo uwielbiam zapach olejku neroli od lat i cudownie mi się kojarzy! Jedne z moich pierwszych perfum to "Neroli" od L'Occitane. Zachowałam flakon do dziś, mało tego - mam jeszcze kilka kropel na dnie!

Neroli to zapach kwiatów gorzkiej pomarańczy. Nie pachnie wcale cytrusowo. Jest słodki, ale posiada jednocześnie świeżość. Pachnie szlachetnie i elegancko.

Gorzka pomarańcza naturalnie rośnie w Indiach i wschodniej Afryce, ale uprawiana jest m.in. na Sycylii. Więc już pewnie rozumiesz, skąd mój pomysł... I "...by Sicily" - taka pamiątka na zawsze :-)

Zapach olejku neroli świetnie komponuje się z wieloma innymi olejkami, których nuty również znajdziesz w moich produktach. Neroli doskonale gra na przykład z jaśminem, rumiankiem, bergamotą i olejkiem różanym.

CaÅ‚kiem niedawno zaczęłam siÄ™ intensywniej, ale i bardziej Å›wiadomie otaczać zapachami. Nie jestem ekspertem aromaterapii, maÅ‚o tego - nie byÅ‚am do tej pory wcale zwolennikiem medycyny alternatywnej, której odÅ‚am ona stanowi. Dla mnie zapachy to po prostu przyjemność i otaczanie siÄ™ nimi sprawia mi dużo radoÅ›ci.  Ale pojawiajÄ… siÄ™ badania naukowe dotyczÄ…ce wpÅ‚ywu niektórych olejków eterycznych na nasz mózg! ÅšledzÄ™ je i zamierzam CiÄ™ informować o tym, czego siÄ™ dowiem :-)

Jeśli zaś Ty już dziś wierzysz w aromaterapię, to musisz wiedzieć, że olejek neroli ponoć działa uspokajająco i relaksująco, łagodzi stres, na skórę zaś działa antyseptycznie i antytrądzikowo oraz hamuje wydzielanie sebum. Uwaga, jest też stosowany jako naturalny afrodyzjak :-)

Zapraszam Cię więc do mojego świata pachnącego kwiatami pomarańczy.


Trochę więcej o składzie

Poza gliceryną znajdziecie w moich mydłach naturalne olejki eteryczne (neroli skomponowany z innymi zapachami - są to moje autorskie kompozycje), ponadto w niektórych mydłach znajdują się płatki kwiatów czy naturalne drobinki peelingujące (np. mak czy zmielone ziarna kawy).

Neroli by Sicily to mydÅ‚a z wyłącznie roÅ›linnych skÅ‚adników (wyjÄ…tkiem sÄ… mydÅ‚a z dodatkiem mleka koziego), bez tÅ‚uszczu palmowego, bez parabenów, silikonów, bez SLS i SLES, olejów mineralnych, nietestowane na zwierzÄ™tach.

Minimalizm wyznaję również w kwestii ich opakowań

Zarówno do etykiet, jak i opakowaÅ„ wykorzystaÅ‚am materiaÅ‚y ekologiczne: kraftowy papier, szary karton, papierowy wypeÅ‚niacz i papierowe taÅ›ma. 

Przechowywanie

Jak wspominałam, mydła glicerynowe są wydajniejsze od zwykłych mydeł, należy jednak pamiętać o ich właściwym przechowywaniu. Są one bowiem higroskopijne. Generalnie nie lubią wilgoci, ale oczywiście bez przesady - przecież używamy ich w łazience. Chodzi jedynie o to, by nie leżały w kałuży wody, aby mydelniczka zapewniała jej odpływ. Wówczas mydło dłużej zachowa swój pierwotny wygląd. Pracuję nad wprowadzeniem do oferty również ładnych i prostych mydelniczek :-)

Moje mydÅ‚a tworzÄ™ rÄ™cznie, bez pomocy maszyn. CaÅ‚y proces to czyste rzemiosÅ‚o. Każda kostka jest dziÄ™ki temu trochÄ™ inna i czasem wyglÄ…da nieco inaczej, niż na zdjÄ™ciu. PÅ‚atki kwiatów za każdym razem przyjmujÄ… inny ukÅ‚ad w mydle, gramatura może nieznacznie siÄ™ wahać. Takie piÄ™kno w niedoskonaÅ‚oÅ›ci :-)

Odwiedź proszę mój pachnący świat! Będzie to dla mnie piękny prezent urodzinowy :-)

Obecnie jestem na Instagramie i Etsy, pracuję nad fan page'em na FB i oczywiście nad sklepem internetowym z prawdziwego zdarzenia, ale to już trochę bardziej wymagający proces. Jeśli spodobały Ci się moje naturalne produkty i chcesz już dziś kupić któryś z nich, napisz do mnie tu (w komentarzu) albo na Instagramie. Obiecuję, że wygodny sklep będzie wkrótce.






Share
Tweet
Pin
Share
Brak komentarzy

Może jeden miesiąc to jeszcze za mało na jakieś daleko idące wnioski, ale postanowiłam się podzielić z Wami mimo wszystko moimi refleksjami na temat IF, czyli czymś, co nie jest dietą, a harmonogramem przyjmowania posiłków, o którym możecie przeczytać w moim poprzednim wpisie.


Tak jak w nim deklarowałam, postanowiłam zacząć od bardziej lajtowej wersji IF, czyli 14:10. Oznacza to, że mój "post", czyli przerwa w przyjmowaniu posiłków trwa 14 godzin, zaś moje "okno żywieniowe", czyli czas, w którym mogę jeść (oraz pić napoje zawierające kalorie) to 10 godzin. W praktyce zaplanowałam zakończenie ostatniego posiłku na godzinę 19, zaś rozpoczęcie śniadanie na 9. Początkowo zdecydowałam się ponadto praktykować IF 5 dni w tygodniu. Wyszłam z założenia, że jednak weekendy chcę pozwolić sobie na większy luz. Wszak wtedy mamy sytuacje towarzyskie, inny tryb życia i nie ma się co - przynajmniej na początek - jakoś mocno katować ;-)

Grafika: https://headlinecode.com/
Komentarz do grafiki powyżej: pożyczyÅ‚am jÄ… ze strony https://headlinecode.com. Godziny Å›niadania i kolacji siÄ™ zgadzajÄ… (przynajmniej z moimi pierwotnymi zaÅ‚ożeniami), ale w moim przypadku posiÅ‚ków pomiÄ™dzy byÅ‚o wiÄ™cej i nie trzymaÅ‚am siÄ™ jakoÅ› bardzo precyzyjnie ich pór, bo zwyczajnie nie zawsze byÅ‚o to możliwe.

Jakie były moje obawy przed rozpoczęciem postu?

Pisałam w poprzednim wpisie o moich obawach. Wynikały nie z tego, że będę miała problem z samą długością przerwy - czyli po prostu z głodem, ale z tym, że u nas zarówno kolacja (jedzona w zależności od dnia między godziną 19 a 20) oraz śniadanie (jedzone w tygodniu mniej więcej o 7 rano) są posiłkami, które jemy z mężem i dziećmi wspólnie i jest to rodzaj rodzinnego spotkania - rytuał dla mnie ważny. Dodatkowo szkolne II śniadania oraz kolacje przygotowuję przeważnie ja, więc zastanawiałam się, jak będzie wyglądało moje robienie śniadaniówek dla dziewczyn na głodniaka, czy też siedzenie nad pustym talerzem przy rodzinnej kolacji.

Jak wyszło to w praktyce?

Postanowiłam przesunąć nasze kolacje na trochę wcześniej i często udawało nam się siąść wspólnie do stołu koło 18:30 i zjeść do 19. Wyjątkiem były dni, kiedy dziewczyny później wracały z zajęć pozaszkolnych. Wówczas po prostu nie miałam wyjścia i jadłam sama wcześniej, zaś potem popijałam już tylko herbatkę, gdy reszta familii rzucała się na jedzenie.

Okazało się, że późniejsze śniadanie nie okazało się jakimś wielkim wyzwaniem. Owszem, byłam rano głodna, ale ja generalnie od zawsze budzę się z wilczym apetytem i dlatego należałam do osób, które uwielbiają celebrować wypaśne śniadania ;-) Jakieś dwa lata temu przestawiliśmy się na poranne jedzenie owsianki (powolne "uczty" zostawiając wyłącznie na weekendy), co nawiasem mówiąc nie jest według mnie optymalnym rozwiązaniem, bo taki posiłek powoduje mega wyrzut insuliny, a następnie gwałtowny spadek poziomu cukru we krwi i ja zwyczajnie godzinę później byłam znowu głodna. Tak więc mój poranek początkowo wyglądał tak, że po obudzeniu robiłam (na czczo) trening, potem przygotowywałam śniadanie dla dziewczyn do szkoły, familia jadła swoją owsiankę, potem wolno mi było wypić kawę (pijam tylko czarne espresso, więc podczas postu jest to napój dozwolony), odwoziłam dziewczyny do szkoły i o 9 zjadałam śniadanie. Nie było źle. Po mniej więcej tygodniu mojej przygody z IF stwierdziłam, że działa to całkiem spoko.

W praktyce okazało się ponadto, że czasami nie miałam możliwości zjedzenia kolacji o 19 (np. dlatego, że akurat o tej porze musiałam jechać odebrać którąś z dziewczyn z zajęć). Wówczas jadłam sama przed 18 i tym samym śniadanie kolejnego dnia miałam już o 8 rano.

#stayathome

Ano właśnie. Tak wyglądało pierwsze 1,5 tygodnia IF. Bo potem zaczęło się przymusowe siedzenie w domu z powodu koronawirusa i wiele się zmieniło. Przede wszystkim zaczęliśmy trochę później wstawać, toteż i śniadanie przesunęło się na późniejszą porę. Więc temat wspólnego jedzenia nie był już problemem. Dało się i dłużej pospać, i zrobić trening, i zjeść razem śniadanie oraz kolację, gdyż wieczorne zajęcia też odpadły. Myślę, że post 16:8 w takiej sytuacji nie stanowiłby problemu, ale nie chciałam zmieniać założeń w trakcie miesiąca.

I - jak stwierdziłam - finalnie najlepiej spisywało się okno żywieniowe od 8 do 18.

Co jeszcze? Odpadł temat weekendowych spotkań towarzyskich, więc okazało się, że IF mogę w zasadzie robić i w weekendy. Suma sumarum na pierwsze 31 dób mojej praktyki IF przypadło 26 dób postu. Przeważnie dawałam sobie jeden weekendowy wieczór luzu, ale grzeszenie polegało jedynie na otworzeniu butelki wina koło godziny 20, a nie jakiejś uczcie po 22.

Czy w oknie żywieniowym jadłam więcej, niż zwykle?

Wydaję mi się, że nie, natomiast bez notowania wszystkiego przed i po rozpoczęciu IF nie jestem oczywiście w stanie tego z całą pewnością stwierdzić. Zdarzyło mi się - już bez wyrzutów sumienia - sięgnąć po kawałek czekolady do kawy, bo założyłam, że post przyniesie mi jednak redukcję wagi, więc dałam sobie na to zielone światło. Natomiast zdecydowanie nie rzuciłam się na słodkości, bo po prostu nie są dla mnie aż taką wielką atrakcją.

Większą pokusą jest dla mnie wieczorny alkohol i tu post też bardzo pomógł. Mimo, że od kiedy intensywniej biegam, staram się, aby procenty nie pojawiały się u nas wcale w tygodniu, to jednak zdarzało się wcześniej, że do wieczornego seansu filmowego otwieraliśmy butelkę wina (o desce serów, która czasem wjeżdżała na stół o godzinie 22 nie wspomnę...). Tak więc tu zdrowe nawyki wieczorne zmieniły się zdecydowanie na plus.

Jak czułam się podczas intermittent fasting psychicznie?

Muszę powiedzieć, że zmianę samopoczucia zauważyłam od razu i określam ją zdecydowanie na plus! Może to związane z samym początkiem i jeśli IF wejdzie mi w krew, to przestanę się tym tak ekscytować. Ale póki co jestem zmotywowana i mam cudowne uczucie kontroli i panowania nad sobą, wynikające z nieulegania wieczornym spożywczym i procentowym zachciankom. Mam przekonanie, że robię coś wartościowego i zdrowego dla siebie. Nadal jestem aktywna fizycznie (biegam lub ćwiczę w domu 5-6 razy w tygodniu), byłam więc przekonana, że IF przyniesie wymarzoną redukcję mojej masy ciała.

No właśnie...

Czy schudłam po pierwszym miesiącu intermittent fasting?

No niestety nie... Po 31 dniach ważyłam dokładnie tyle samo, co w dniu rozpoczęcia IF (no dobra, 300 g mniej). Szczerze mówiąc zaskoczyło mnie to, bo po pierwsze "czułam" się szczuplej (autosugestia?), zaś po drugie gdy po tym miesiącu wskoczyłam w moje do tej pory opięte sztruksy, poczułam zdecydowany luz! Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gdy jestem cały czas aktywna fizycznie, na rzecz tkanki mięśniowej spada ilość tkanki tłuszczowej w moim ciele, więc waga niekoniecznie musi się obniżać (wręcz przeciwnie). Niemniej jednak liczyłam na te upragnione cyferki na wadze... ;-)

Możliwe też, że jednak jadłam trochę więcej. Na przykład jedząc wczesną - jak na dotychczasowe standardy - kolację podświadomie nakładałam sobie większe porcje, w obawie przed późniejszym głodem. Myślę, że kontynuując post przyjrzę się temu dokładniej.

Co jeszcze? 

Wydaje mi siÄ™, że fajnym gadżetem jest aplikacja Zero - to taki fasting tracker. Aplikacja dostÄ™pna dla iOs i Android.


Wybieramy w niej nasz rodzaj postu (czyli np. 16:8, 18:6) lub wprowadzamy nasz własny - ja wprowadziłam opcję 14:10. I zaczynamy post, podczas gdy aplikacja odlicza nam czas do końca przerwy. I potem informuje nas, że można już zacząć jeść ;-) Dla mnie super sprawa, nie trzeba zapamiętać, o której dokładnie zakończyło się okno żywieniowe (przecież czasem jest to kwadrans wcześniej lub 10 minut później, niż założona pora). Do tego mamy statystyki, porady dodawane przez specjalistów żywienia. Wszystko bardzo ładnie zaprojektowane i user friendly. Polecam - ułatwia życie i stanowi dodatkową motywację.

Co dalej?

Zamierzam kontynuować post. Czuję się świetnie i szczerze wierzę w słuszność nie jedzenia wieczorem. Jestem oczywiście trochę rozczarowana, że waga nie spadła, ale na pewno nie zniechęcona. Wersja 14:10 nie jest dla mnie aż tak dużym wyzwaniem, ale chcę przyzwyczaić do tej praktyki i ciało, i głowę. I tak, na planuję kiedyś przejść na wariant 16:8, ale dam sobie jeszcze trochę czasu.

Otwiera się moje okno ;-) i idę na śniadanie!

Share
Tweet
Pin
Share
Brak komentarzy
Nowsze wpisy
Poprzednie wpisy

O mnie

O mnie
Mam na imię Magda, znajomi mówią na mnie Megi. Jestem mamą dwóch córek (Niny oraz chorej na cukrzycę typu 1 Mileny). Uwielbiam podróżować (ale jeszcze bardziej wracać do domu), dobrze zjeść i pobiegać po lesie. Wiele lat temu uciekłam z miasta, potem z korporacji i były to chyba dwie najlepsze decyzje mojego życia. Realizuję się w projektowaniu minimalistycznych plakatów do dekoracji wnętrz. Jestem uzależniona od espresso i nie wstydzę się do tego przyznać.

Bądź na bieżąco!

  • Instagram
  • Pinterest
  • Facebook
  • Bloglovin
  • Society
  • DAWANDA

Kategorie

  • inspiracje
  • podróże
  • plakaty
  • sport
  • cukrzyca

Ostatnie na blogu

Facebook

Nudy nie ma

Archiwum

  • ▼  2020 (6)
    • ►  maja (1)
    • ▼  kwietnia (2)
      • Urodziny pachnÄ…ce kwiatem pomaraÅ„czy
      • Intermittent fasting/ post przerywany - moje spost...
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2019 (5)
    • ►  października (1)
    • ►  wrzeÅ›nia (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2018 (3)
    • ►  listopada (1)
    • ►  wrzeÅ›nia (2)
  • ►  2017 (8)
    • ►  października (2)
    • ►  wrzeÅ›nia (3)
    • ►  sierpnia (3)
  • ►  2016 (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2015 (10)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (1)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2014 (26)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  wrzeÅ›nia (1)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2013 (34)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (7)
    • ►  wrzeÅ›nia (7)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (8)
Instagram Facebook Bloglowin Pinterest Dawanda society6
JESTEM NA @INSTAGRAM

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates