W stronę słońca
Tadam, jedziemy na wakacje!
Udało się wybrać ofertę… Przysięgam, że miła pani z biura przedstawiła nam ich ze sto. Ale cóż… Jeśli wydaje się Wam, że jesteście wybredni, to nie znacie mojego męża. Bardzo wymagająca jednostka. A do tego zodiakalna Waga, więc ogólnie problem z decyzją jest. Pani najpierw pisała do nas „Witam Państwa bardzo serdecznie”, potem już tylko „Witam”. Mogę sobie wyobrazić zaś, co o nas myślała. Dobrze, że w końcu korespondencja ograniczyła się tylko do maili, bo rozmawiać z nią bym się już chyba bała. Niby powtarzam sobie, że to jej praca i nie każdy klient łyka piewszą przedstawioną ofertę, ale zdaję sobie sprawę, że mogła być już nami zmęczona i pewnie myślała, że i tak nigdzie nie pojedziemy.
Po wczorajszej wieczornej debacie
wybraliśmy jednak trzy akceptowalne opcje. Ufff…. Zadowolona i dumna z naszej
elastyczności wysmażyłam Pani nocnego maila z tą radnosną nowiną. Pani zaś o
poranku odpisała – mogę się założyć, że nie bez satysfakcji – że w zasadzie to
miejsc już tam nie ma, albo są, ale w innym terminie, albo są, ale 30% droższe.
Aaaaaaaa!!!!!! W każdym razie wrzuciła jeszcze parę nowych ofert i cud się zdarzył!!!!
Mężowi coś się spodobało nawet bez więszego gadania!!!! Mówię: bierz, nie chce
nawet tego oglądać, jedziemy! I kamień spadł mi z serca, bo te wybory są
faktycznie straszne. W ogóle to miejsca, w które jeździmy, od kiedy mamy
dzieci, często są jakimś kompromisem na rzecz tychże i będąc bezdzietną
rozrywkową parką pewnie byśmy wybrali co innego, ale jak się powiedziało „A”,
to… Wiadomo.
Tadam, kolejna niespodzianka! Wszystko
rozchodzi się, jak świeże bułeczki. Rano było, w południe nie ma! „Mogą Państwo
jechać tydzień wcześniej. Pasuje?” Yyyy, no dobra, pasuje. No to next week
lecimy! Matko, ile ja się znowu nadenerwuję. Zawsze tak mam przed podróżą. Dopóki
się nie zaloguję na leżaku na miejscu, ciśnienie mam podniesione, a mięśnie
permanentnie napięte. Wizje, że czegoś zapomnę, że coś się zepsuje, walizka
rozwali, dzieci nie będą współpracować itd. Fatalna sprawa.
No dobra, to czas się zacząć
pakować. OK., może jeszcze nie pakować, ale chociaż lista. I nie w iphonie
raczej ;)