Jaki będziesz, 2019?

przez - stycznia 04, 2019

Pod koniec roku Instagram pełen był podsumowań 2018: #bestnine i niezliczonych foto-stories. Według mnie było to trudne do przebrnięcia i ciekawe tylko dla samych zainteresowanych. Sama się od tego bez żalu powstrzymałam. Niemniej jednak jakaś chęć podsumowań i refleksji z końcem roku - jak bardzo symboliczne by to nie było - przeważnie do nas przychodzi. Ja niestety końcówkę roku spędziłam w nie najlepszej formie. Nie potrafiłam znaleźć w sobie spokoju, wyciszenia i chęci na te przemyślenia. Z całą pewnością wypoczęłam, wyspałam się, bardzo dużo czytałam i spędzałam miło czas  z rodziną. Ale jakoś nie udało mi się dać dojść do głosu temu, co mam w sobie w środku.

Z resztą zauważam, że w moim wypadku takie podsumowania przychodzą raczej na początku nowego roku, a nie wcześniej. Nie wiem, czym to jest spowodowane? Przysłowiową "gorączką przedświąteczną" i czym innym na głowie? Nową energią i świeżością początku roku? Tak czy inaczej taka potrzeba właśnie się u mnie skrystalizowała. Potrzeba zatrzymania się, spojrzenia wstecz, a następnie przed siebie. Dla mnie to jest zawsze takie "combo" podsumowań i planów. A próba spisania tych przemyśleń pozwala je uporządkować. Niektórzy uważają również, że właśnie fizyczne spisanie naszych postanowień/ planów/ marzeń (nazywajcie je, jak chcecie), a także podzielenie się nimi z innymi zwiększa ich sprawczość i pomoże nam je zrealizować. Czy tak faktycznie jest - nie wiem. Jedno z moich marzeń/ postanowień na ten rok jest dla mnie tak duże i przełomowe, że obawiam się o nim mówić na głos, a mimo wszystko będę się ze wszystkich sił starać je zrealizować :-)



Czy 2018 był dla mnie dobrym rokiem? 


Z pewnością tak. Moja najbliższa rodzina żyła w zdrowiu (nie licząc choroby Mileny, ale z tym będziemy się już borykać zawsze, chyba, że medycyna coś wymyśli) i dobrych relacjach. Nadal mogliśmy spełniać naszą pasję, czyli podróżować. W bardzo różnej formule i w różne miejsca, co dało nam sporo satysfakcji, ale ten wątek chcę rozwinąć w sekcji travel bloga. Ogólnie było dobrze. Bardzo dobrze.

Z wiekiem dopuszczam do głosu coraz bardziej moje wnętrze. Albo może te wewnętrzne potrzeby się zwiększają? Co zrobić, żeby to "bardzo dobrze" nie było tylko powierzchowne? Żeby poczucie równowagi i spełnienia było silniejsze? Nie mówię o odhaczaniu kolejnych celów podróży, zaliczaniu kolejnych umiejętności, celów zawodowych, zrzucaniu kolejnych kilogramów. Mówię o wewnętrznym spokoju, poczuciu balansu, zaspokojenia różnych potrzeb.

Nie obejdzie się bez przeanalizowania tego, co jest dla nas ważne w jakim stopniu i co chcemy zrobić, aby te obszary naprawić lub wzmocnić. To jest tak na prawdę klucz i punkt wyjścia. Jak do tego dojdziemy, jaką metodą to zrobimy, zależy od nas.

Ja po prostu dałam sobie czas z samą sobą. Dużo czasu. Przyszedł on właśnie w tych pierwszych dniach stycznia. Poświęciłam wiele godzin (nie leżąc na kanapie, ale podczas najróżniejszych czynności ;-))) na spokojne, powolne przemyślenia i zidentyfikowałam kilka "postanowień". Zaczęłam je tu spisywać, miałam je gotowe i zaczęłam pisać ten tekst, kiedy dosłownie dziś trafiłam na dwie świetne inspiracje, które będą doskonałym uzupełnieniem tego posta. Ale opowiem Wam o nich za chwilę. Najpierw moja wersja.

Zaczynamy!


1. Chcę otaczać się ludźmi z dobrą energią

Zauważyłam, że mało co daje mi taką inspirację, siłę i... przyjemność. Z relacji czerpię mnóstwo energii. Lubię otaczać się ludźmi różnorodnymi, w kręgu moich najbliższych znajomych znajdują się jednostki naprawdę bardzo różne. Uczę się od każdego czego innego. To jest wartość sama w sobie. Relacji, które nie mają tej pozytywnej energii unikam. Ta negatywna energia jest trudna do zdefiniowania, to jest takie "bardziej to czuję, niż wiem", ale wydaje mi się, że nauczyłam się ją rozpoznawać, co wcale nie jest łatwe.

2. Chcę zwolnić

Jako osoba "pracująca z domu", a konkretnie zajmująca się prowadzeniem swojej marki, jak również gospodarstwa domowego z całą pewnością nie należę do osób żyjących najszybciej. Mam świadomość, że pracownicy korporacji będący 10h na najwyższych obrotach i potem jeszcze ogarniający jakoś dom (been there, done that - możecie poczytać) mogą tu prychnąć ze śmiechu. Mi chodzi jednak o podejście do życia. Mój mąż słusznie poniekąd śmieje się ze mnie, że wraz z dźwiękiem mojego budzika o 5:15 ja staję na baczność i zaczynam bieg, który trwa do wieczora. Coś w tym jest. To jest chyba bardziej coś w mojej głowie, co każe mi gnać, popędzać, popychać od przodu. To jasne, że każdego dnia jest masa rzeczy do zrobienia. Czasem mniej, czasem więcej. Ale chcę oduczyć się tego niemiłego uczucia pośpiechu. Tylko jak to zrobić...? Mam kilka pomysłów.

- Trenować uważność. Moja 6-letnia córka ma w szkole zajęcia z mindfullnes. Podpatruję jej materiały do tych warsztatów i staram się stosować, ale zdecydowanie brak mi tu systematyczności.

- Ćwiczyć oddech. Kilka dni temu natrafiłam na ciekawy artykuł traktujący o świadomym oddychaniu. Ja do oddychania raczej nie przykładałam należytej wagi. Nie potrafiłam właściwie oddychać podczas porodu moich córek, słabo mi wychodzi prawidłowe oddychanie podczas praktyki jogi. Jedynie podczas biegania widzę, że to ważne. Kiedy próbuję świadomie uregulować oddech albo zrobić raz na jakiś czas wdech bardzo głęboki doświadczam, jak bardzo to pomaga. Niemniej jednak na co dzień traktuję oddychanie jako czynność fizjologiczną i nieświadomą. Tymczasem dowiedziałam się, że oddychanie to nie tylko oczywiste dostarczanie tlenu do wszystkich komórek organizmu, masaż organów wewnętrznych oraz twarzy i gimnastyka dla mózgu. Praktykując świadomy oddech możemy lepiej radzić sobie z trudnymi emocjami. Moim planem jest więc wprowadzenie do codziennego życia ćwiczeń oddechowych. Właśnie zainstalowałam aplikację Deep Breathing Exercise i jestem po pierwszej 4-minutowej sesji :-)

- Wsłuchać się bardziej w siebie. Uznaję się za osobę szczęśliwą. Kropka. No właśnie. Tylko czy ja zadaję sobie w ogóle pytanie, kim jestem i czego ja właściwie chcę? Myślę, że dwa powyższe punkty bardzo mi w tym pomogą.



3. Chcę dbać o ciało

To jest dla mnie obszar od dawna ważny i na szczęście nie zaniedbany. Chcę więc kontynuować to, co robię od lat.

- Aktywność fizyczna to dla mnie codzienność i przybiera ona różne formy, w zależności od okoliczności. Fitness w studio czy w domu, bieganie, pilates i joga. Pływanie i jazdę na rowerze traktuję jako przyjemność, a nie sport. Nie potrzebuję jakiejś specjalnej motywacji. Ja po prostu bardzo chcę mieć jeszcze długo sprawne, estetyczne ciało, w którym dobrze się czuję. Imponują mi wygimnastykowani staruszkowie i to jest ideał, do którego chcę dążyć ;-)
Moja aktualna rutyna wygląda tak, że 5 razy w tygodniu wstaję ok. 5:30 i daję czadu z Ewą Chodakowską ;-) To mi aktualnie pasuję i tyle. Aczkolwiek zaczyna brakować mi jogi, więc chyba wplotę ją w moje plany. Tym bardziej, że idzie ona w parze ze świadomym oddychaniem i uważnością! Rok temu biegałam 5 dni w tygodniu po lesie. Każdy lubi co innego. Trzeba po prostu znaleźć coś dla siebie.

- Jedzenie. Jestem żywieniowcem z wykształcenia. Zasady zdrowego odżywiania i piramida żywieniowa to dla mnie niejako abecadło. Co oczywiście nie musi się przekładać na idealny codzienny jadłospis. Niemniej jednak w zeszłym roku udało mi się sporo zmienić, z czego jestem dumna i co zamierzam utrzymać. Bardzo mocno ograniczyłam mięso. Nie planuję zostać wegetarianką, nie, ale mięso pojawia się coraz rzadziej w naszym domu. Przestaliśmy również jeść pieczywo (nie, nie wynika to z modnej i często nieuzasadnionej glutenofobii), cukru nie ma w naszym domu od kiedy pamiętam. Coraz mniej jest makaronów (mimo, że je uwielbiam) na rzecz kasz. Generalnie podstawę mojej codziennej diety stanowią warzywa i nabiał. I nie zamierzam być ekstremistą w żadnej dziedzinie: jak mam ochotę na mięso, to jem, jak mam gości, to piekę ciasto, do weekendowego śniadania wjeżdża na stół również pieczywo, choć coraz rzadziej ktoś się na nie rzuca.

Zwracam też większą uwagę na jakość składników. Jak mam okazję, sięgam po produkty bio, ale jak nie mam, to nie histeryzuję. Za to maniakalnie czytam etykiety produktów.

Moją miłością jest kawa (ale piję w ilościach przyzwoitych i medycznie dozwolonych, uważanych wręcz za pozytywnie działające na organizm), zaś grzeszną przyjemnością jest alkohol, którego spożycie w ostatnich miesiącach również bardzo mocno ograniczyłam.

Nadal piję zdecydowanie za mało wody i z tym coś trzeba zrobić. O ile w lecie 1,5-litrowa butelka wody stojąca przy komputerze faktycznie szybko jest opróżniana, to aktualnie pochłaniam niemało herbaty, a trzeba pamiętać, że kawa i herbata wręcz nas odwadniają i gdzieś usłyszałam, że po każdej filiżance kawy czy herbaty należy wypić dwie szklanki wody.

- Badania. Jest OK. Robię regularnie badania krwi i moczu, cytologię USG TV i piersi oraz jamy brzusznej.

4. Chcę więcej czytać

W 2018 przeczytałam około 10 książek. Nie jest to w żadnym razie imponująca ilość, ale jednocześnie jestem sporo powyżej średniej krajowej. Nie dotarłam w prawdzie do jakichś sensownych i reprezentatywnych badań na porządnej populacji (chyba niestety takich nie ma), ale według raportu czytelnictwa w Polsce przeprowadzonego przez Bibliotekę Narodową 63% Polaków nie przeczytało w ciągu roku żadnej książki!!! Włos mi się jeży na głowie, jesteśmy krajem matołów!

Tak czy inaczej chcę w tym roku przeczytać książek nie mniej, niż 15.

Zdaje się sobie również sprawę, że czytałabym znaczenie więcej książek, gdyby nie istniał internet. Ale tego czynnika nie da się już wyeliminować ;-) Blogi, Instagram - to moje nałogi i pożeracze czasu. Znacie to uczucie, kiedy boicie się, że umknie Wam COŚ WAŻNEGO, jak nie wejdziecie na insta czy fejsa? Ja niestety tak. Jasne - dzięki Instagramowi "poznałam" bardzo dużo wartościowych osób, które są dla mnie różnego rodzaju inspiracją. Serio.

Niemniej jednak mój cel, to ograniczyć o połowę czas spędzany ze smartfonem w ręku.


5. Chcę kupować mniej

Przyznaję, że zaczął mnie przerażać konsumpcjonizm. Kupowanie wszystkiego w ogromnych ilościach. Black Friday, gwiazdka, Midseason Sale, Winter Sale.... Szokuje mnie, ile potrafią nakupować skądinąd lubiane przeze mnie blogerki. Nadmiar wszystkiego, kipiący dobrobyt, robienie sobie dobrze klikaniem i kupowaniem. I żeby nie było, że jestem bez winy! Daleko mi do minimalistki, ale też nie zamierzam dążyć do jakiejś specjalnej ascezy. Chcę po prostu nauczyć się konsumować mniej....

Plakat nudyniema.pl



6. Chcę podróżować

Zawsze to lubiłam, zawsze to była dla mnie bardzo ważna sprawa. To truizm, że podróże to źródło inspiracji wszelakich, więc nie będę tu rozwijać tego wątku. Liczę, że uda mi się w tym roku więcej czasu poświęcić również blogowi i opisać na nim nasze zeszłoroczne podróże, a było ich naprawdę dużo! Wyjeżdżałam z rodziną, ale i wielokrotnie z przyjaciółką, co ma dla mnie ogromną wartość i co chcę kontynuować.

7. Chcę rozwijać umiejętności

W listopadzie 2014 stworzyłam markę NudyNieMa design nie mając wykształcenia graficznego. Jestem w 100% samoukiem. Nie tworzę jakichś wyjątkowo skomplikowanych grafik, ale wszystkiego, co umiem, nauczyłam się sama. W tym roku chcę rozwinąć swoje umiejętności. Zachwyca mnie kolaż i marzę, aby tworzyć tego rodzaju grafiki. Trzymajcie kciuki!!



Gdy patrzę na moje postanowienia/ plany/ marzenia na ten rok, myślę sobie, że kluczem jest słowo: RÓWNOWAGA. Równowaga pomiędzy pędem, a zatrzymaniem się, balans między przesytem konsumpcją, a potrzebą otaczania się pięknem. Chcę znaleźć równowagę pomiędzy psyche i fizis, balans między planowaniem i spontanicznością. Sporo pracy przede mną. Ale warto wiedzieć, dokąd chce się zmierzać.


I teraz wrócę do tego, jak pisałam na początku, że natknęłam się na dwie kobiety, które w ciekawy sposób podeszły do tematu planów i zmian życiowych. Eliza z bloga Fashionelka w tym roku zamiast postanowień robi Mapę Marzeń. Co to jest? To sposób na graficzne zobrazowanie naszych marzeń, celów i pragnień. Polega na przedstawieniu ich za pomocą wycinków z gazet i naklejeniu na dużą planszę. Myślę, że może to być fajne zadanie.

Natomiast Justyna z Jak być szczęśliwą kobietą wykorzystała w swoim dzisiejszym live na Facebooku narzędzie zwane Kołem Życia. Koło to ma 8 obszarów: rodzina, duchowość i emocje, finanse, życie zawodowe, relaks i rozrywka, rozwój osobisty, przyjaciele i znajomi, zdrowie i kondycja. Na kole naniesiona jest skala od 1 do 10 i każdy z tych obszarów według niej oceniamy. Identyfikujemy te najsłabsze i na nich się koncentrujemy, planując działania "naprawcze".

Dodam tu dygresję. Otóż Justyna jest od ponad roku moją dobrą znajomą. Poznałam ją w szkole mojej córki, która zaprzyjaźniła się z jej córeczką. Justyna to jest właśnie osoba z dobrą energią! Mimo, że mocno się różnimy, dużo się od niej uczę i fascynuje mnie ona na każdym kroku! :-) Podziwiam jej absolutnie pozytywne nastawienie do świata i uśmiech każdego dnia! To o takich właśnie ludziach pisałam na początku tego wpisu!

A wracając do Koła Życia: patrzę na moje postanowienia i widzę, że wpisują się one doskonale w ten model! Są jeszcze inne narzędzia, które mogą nam posłużyć do sprecyzowania naszych marzeń czy planów. Wybierzcie takie, które Wam najbardziej odpowiada albo - jak ja - nie wybierajcie żadnego bo i bez narzędzia da się określić swoje marzenia. Kluczowe jest natomiast to, żeby je usłyszeć. I to te wewnętrzne. Czego Wam serdecznie życzę na początku nowego roku.

Jeśli macie jakieś przemyślenia, zachęcam mocno do komentowania. To chyba jak do tej pory najbardziej osobisty wpis na tym blogu. Ciekawi mnie Wasz punkt widzenia, Wasz sposób na marzenia/ zmiany i ich realizację.

Jeśli ten tekst wydał się Wam wartościowy, udostępniajcie go śmiało w Waszych social media - będzie mi miło :-)

Powiązane wpisy

0 komentarze