I hate to hate
Gdyby
mogła jeszcze raz wybrać sobie kierunek studiów... W zasadzie mogę
to nadal zrobić. Przecież mogę studiować choćby i do końca
życia. No tak, ale jednak chyba się nie zdecyduję. W każdym razie
gdybym hipotetycznie była w sytuacji, kiedy nie mam nic innego do
roboty i mogę zgłębiać sobie jakąś dziedzinę, to – poza
biologią, która zawsze była moją pasją – zajęłabym się
psychologicznymi i socjologicznymi aspektami zjawiska hejtu.
Bo to jest coś, czego szczerze nie rozumiem. Słowo daję – nie wiem, skąd to się w ludziach bierze i po co hejtują.
Funkcjonuję
w tzw. blogosferze, a tu tego mnóstwo. Póki co nie u mnie, bo moi
czytelnicy jacyś niezaangażowani specjalnie. Ani pozytywnie, ani
negatywnie (moglibyście czasem coś napisać, żebym wiedziała, że
pod liczbami w Google Analytics kryje się jakieś życie). Ale
czasem widzę u innych (rzadko, bo nie chce mi się nigdy czytać
komentarzy pod postami, nawet, gdy sama je komentuję), ile debilnych
tam tekstów. I po co to komu – ja się pytam. Jeśli komuś się
nie podoba, niech po prostu przestanie czytać. Weźmy dla przykładu
pewien blog parentingowy. Zaglądałam na niego, bo jest popularny i
chciałam trzymać rękę na tak zwanym pulsie. Nie rozumiem
fenomenu, ale widać zapotrzebowanie na coś takiego jest. W końcu
zaczęło mnie mdlić od tych wszystkich słodyczy i zdrobnień, więc
po prostu przestałam go czytać. Proste, prawda? Nie wiem, co trzeba
mieć w głowie, żeby wdawać się w polemiki typu: „nie za
ciepało ubrałaś dziś synka?” albo „ja bym nie chciała, żeby
moja córka tak wyglądała!”. A to tylko lajtowe. Czy też u innej blogerki, która
zachwyca się przyrodą u siebie na wsi, pojawiają się komentarze
typu „Orły jastrzębie – na kim Ty chcesz zrobić wrażenie?”.
WTF?
Kim
jest hejter/ hater? Internety piszą, że to „internauta, który na
każdym kroku wyraża swoje niezadowolenie, nienawiść w stosunku do
wszystkich i do wszystkiego. Hater przegląda blogi czy fora
internetowe i zamieszcza negatywne komentarze na temat osób lub
rzeczy, niezależnie czy w rzeczywistości komentowana osoba czy
rzecz jest pozytywna czy nie. Hejter wszczyna kłótnie, obrzuca
innych obelgami, próbuje wszystkich rozzłościć swoimi
komentarzami i wpisami, „minusuje” filmy lub inne materiały
umieszczone przez kogoś innego.” (www.i-slownik.pl)
No
i zachodzę w głowę, czemu ludzie to robią? Dlaczego trawią
godziny na wylewaniu takiej negatywnej energii? Nie szkoda im czasu?
Z czego wynika taka postawa? Czy to ludzie nie tyle złośliwi i
zawistni, co sfrustrowani, zakompleksieni i z samymi niepowodzeniami
w życiu? Czytam dalej, że „Nierzadko hater jest na tyle
zdeterminowany by umieścić negatywny komentarz, że zakłada wiele
kont w serwisie, by jak najbardziej zaszkodzić autorowi treści lub
innym internautom.” Niezłe, niezłe.... No właśnie, i czy
zjawisko hejtu wynika z tego, że w internecie możemy być
(przynajmniej pozornie) anonimowi? Ale do diabła – dlaczego
anonimowo nie możemy również kogoś wychwalać? No dobra, może
nie tak banalnie („Ale śliczne dzieciaczki!”, „Pięknie tu
wyszłaś!”), ale po prostu przekazać coś pozytywnego? Czy nie
żyje nam się przyjemniej, jeśli napędza nas pozytywna energia?
Czy nie będzie mi lepiej, jeśli skomentuję dobry tekst blogera
„Świetnie napisane! Sama bym lepiej tego nie ujęła”, zaś ten,
który mi nie podpasował pominę milczeniem, nie doczytam do końca?
No
i masz. Miałam ten tekst od jakiegoś czasu w wersjach roboczych. I
co czytam u jednego z moich ulubionych blogerów? „Syndromchronicznego bólu dupy”. To jest to! To jest genialny tekst i
zazdroszczę facetowi, że tak świetnie pisze! Po tym, co tam
przeczytałam nie umiem już nic więcej napisać ;-) Michał,
uwielbiam Cię.
Fot. Pixabay
2 komentarze