Gdy nie ma w domu dzieci...
Uwielbiam nasze dziewczyny ponad wszystko, ale - jak każdy rodzic - marzę raz na jakiś czas o powrocie do beztroskich czasów, gdy byliśmy z moim mężczyzną tylko we dwoje, mogliśmy spędzać i marnotrawić czas, jak tylko się nam podobało. Szlajać się po Warszawie, pić kawę i przeglądać gazety w łóżku, jeść śniadanie o 10 rano (nie o 7-8), iść spać znowu o 14 i robić całą masę innych rzeczy, które trudno zrobić, mając przy sobie dwie boskie, ale jakże absorbujące małoletnie istoty, które niby pięknie i razem potrafią już się bawić, ale jakimś trzecim okiem kontrolują również obecność matki. Jak tylko znika w łazience lub - o zgrozo - na paluszkach wchodzi po schodach i chce ukryć się na chwilę na piętrze, zaraz rozlega się głośne "Mamaaaaa?".
Nawet jak dziewczyny w przedszkolu i/ lub u niani i matka ma tzw. czas dla siebie, to nie ma przy niej ojca, który zajęty karierą osobistą dba o to, żeby było co pisklakom na obiad dać.
A czas między świętami a nowym rokiem to taki cudowny czas, kiedy nawet najwytrwalsi karierowicze są skłonni "wziąć wolne" i oddać się lenistwu lub innym równie miłym zajęciom. Mój Mąż wolne ma od 23.12 do 6.01 włącznie! No wierzyć mi się wprost w to nie chce.
Na początku było tak: wypad do Wwy! Nareszcie! Bez dzieci! Szpan, lans i co tam jeszcze! Zaparkowaliśmy furę na Smolnej i marsz na Nowy Świat, szlakiem naszych dawnych miejsc i innych atrakcji. Na pierwszy ogień Vincent. Kocham to miejsce!!!! Klimat paryskiej boulangerii, kawa, tarta, ciastka, bagietki. Wszystko to, co pamiętam z naszego romantycznego wypadu do Paryża, kiedy to właśnie jeszcze byliśmy z moim mężczyzną tylko we dwoje, mogliśmy spędzać i marnotrawić czas, jak tylko się nam podobało i gdzie tylko nam się podobało.
Na początku było tak: wypad do Wwy! Nareszcie! Bez dzieci! Szpan, lans i co tam jeszcze! Zaparkowaliśmy furę na Smolnej i marsz na Nowy Świat, szlakiem naszych dawnych miejsc i innych atrakcji. Na pierwszy ogień Vincent. Kocham to miejsce!!!! Klimat paryskiej boulangerii, kawa, tarta, ciastka, bagietki. Wszystko to, co pamiętam z naszego romantycznego wypadu do Paryża, kiedy to właśnie jeszcze byliśmy z moim mężczyzną tylko we dwoje, mogliśmy spędzać i marnotrawić czas, jak tylko się nam podobało i gdzie tylko nam się podobało.
Pokrzepieni kawą i tartą, a następnie słodkim francuskim wypiekiem, udaliśmy się na spacer Traktem Królewskim.
Widzę, że w tym sezonie królują (nomen omen) dekoracje LED. Ileż to musiało kasy na to pójść! No cóż, co kto lubi. W ciemności pewnie robi wrażenie. Na dzieciach zwłaszcza.
O proszę, tego kiedyś nie było! W ogóle ten tekst często nam się cisnął na usta. Kiedyś maniacy miasta, żyjący w jego sercu i znający każdy kąt i szczegół architektoniczny, z ręką na pulsie metropolii. Teraz uciekinierzy wiejscy, przyjeżdżający do stolicy od wielkiego dzwona, chodzący z rozdziawioną buzią i nie znający nazw najnowszych biurowców.
Potem Muzeum Historyczne Warszawy i bardzo fajna wystawa "Warszawa w budowie". Polecam!
Taaak, teraz postój w kolejnym miejscu pełnym wspomnień. Pasieka na Nowym Mieście. Czas ogrzać się półtoraczkiem :)
I spaceru ciąg dalszy.
Czas coś zjeść. Nigdy nie pamiętam, jak ta suszarnia się nazywa. Przy Placu Teatralnym, na Senatorskiej. Bardzo fajna. Świetny wystrój, a ceny - jak na tak atrakcyjne miejsce - bardzo dobre. W każdym razie sporo niższe, niż w Piasecznie, a różnica poziomów jest. Nie mam 100%-owo dobrych skojarzeń z tym miejscem, bo po raz pierwszy byłam w nim z moim (byłym już dziś, ale w zasadzie formalnie nadal aktualnym) szefem, a poza konsumpcją robił mi tam ocenę roczną. Taki miał zwyczaj. Trochę pochwał, trochę zjebki, ale za to przy dobrym żarciu. W każdym razie byłam tu potem wiele razy "prywatnie", więc jednak Lubię to.
I idziemy dalej. Ile my kilometrów przemaszerowaliśmy! Można się pokusić o zmierzenie na mapie.
To jeszcze kawa. W ulubionej chyba kawiarni na Nowym Świecie. Sporo miłych wspomnień i wciąż doskonały poziom. Do tego zjadłam tam - słowo daję - chyba najlepsze ciasto (tort?), jaki jadłam w życiu!!!! Figowo-rumowe, czy jakoś tak. Boskie!!! Pytałam, skąd je biorą, ale nie chcieli zdradzić. Jeśli ktoś wie, proszę o wiadomość!
I na koniec absolutny hit wycieczki: przejazd Traktem z otwartym dachem.
W GRUDNIU. Yeah!
0 komentarze