Nikt nie mówił, że będzie łatwo
Miałam ciężki dzień. Albo tydzień.
Być może nawet miesiąc. Sama już nie wiem, miesza mi się. Trudy
macierzyństwa.
Niby wszystko OK, ale jednak coś nie
tak. Z Milą. Niby zdrowa (poza kaszlem), ale jednak coś ją chyba
męczy. Bo przecież do diabła nie zmieniła się tak po prostu z
radosnej i bezproblemowej (fakt – cholernie delikatnej, ale jednak
wesołej) dziewczyny we wciąż narzekającą panienkę z huśtawką
nastrojów!
A to jej włosy przeszkadzają. Ale spiąć nie pozwala. Albo zwykłe pytanie, np. „Czy chcesz coś
do picia?” wytrąca ją z równowagi i zaczyna zawodzić. Buczeć.
Masakra. Słowo daje, w ten weekend nerwy puściły mi nie raz.
Krzyczałam i wściekałam się. Najchętniej trzasnęłabym drzwiami
i wyszła. Ale za zimno było ;)
Czy próbowałam z tym walczyć? Tak.
Niestety ze słabym skutkiem. Czy byłam z tego zadowolona? NIE!
Fatalnie się z tym czułam. Ale jeśli mój codzienny stan to
permanentne zmęczenie (noce to też słaby temat), to muszę
powiedzieć, że ciężko mi idzie walka z nerwami.
Wczoraj wieczorem mówię do Męża:
dawaj wódkę, dłużej już tak nie mogę. Tym samym sprawa
postanowień noworocznych ma się tak sobie. Ale co by nie mówić
o alkoholu, czasem pomaga. Mi wczoraj pomógł. Rozkleiłam się
zupełnie. Wypłakałam mężowi wszystkie żale do życia. Do córek.
Że Mila marudna, że ciągle jęczy i beczy. Że Nina z kolei
wszystkich po kątach rozstawia i tak być nie może, że ona tu
rządzić zaczyna. I tak dalej. I mój drogi maż uświadomił mi, że
to nie z dziećmi coś jest nie tak. To my. Zmęczeni, zdenerwowani,
zajęci swoimi myślami. Sami nakręcamy tę spiralę. Dziecko jest
szczere i naturalne. Jedno przebojowe i nie cierpiące sprzeciwu,
drugie eteryczne i hiper delikatne. Jak dorośli. Też są różni i
trudno – tak ma być. Dziecko ma jeszcze słabe zdolności
komunikacyjne, więc na swój sposób pokazuje, że coś jest nie
tak.
I tak dalej, i tak dalej. Nie wiem, czy
udało mi się tu te dywagacje przy wódce dobrze oddać, ale pomogła
mi ta rozmowa. Mimo dzisiejszego kaca się z niej cieszę. Oby tego
pozytywnego nastawienia starczyło na trochę.
Dobra, wyrzuciłam to z siebie. To
teraz mogę wrócić do pisania tego posta, przy którym dłubię już
ze dwa tygodnie. Narka.
Foto: sxc
Foto: sxc
0 komentarze