Nikt nie mówił, że będzie łatwo

przez - stycznia 27, 2014

Miałam ciężki dzień. Albo tydzień. Być może nawet miesiąc. Sama już nie wiem, miesza mi się. Trudy macierzyństwa.

Niby wszystko OK, ale jednak coś nie tak. Z Milą. Niby zdrowa (poza kaszlem), ale jednak coś ją chyba męczy. Bo przecież do diabła nie zmieniła się tak po prostu z radosnej i bezproblemowej (fakt – cholernie delikatnej, ale jednak wesołej) dziewczyny we wciąż narzekającą panienkę z huśtawką nastrojów!





A to jej włosy przeszkadzają. Ale spiąć nie pozwala. Albo zwykłe pytanie, np. „Czy chcesz coś do picia?” wytrąca ją z równowagi i zaczyna zawodzić. Buczeć. Masakra. Słowo daje, w ten weekend nerwy puściły mi nie raz. Krzyczałam i wściekałam się. Najchętniej trzasnęłabym drzwiami i wyszła. Ale za zimno było ;)

Czy próbowałam z tym walczyć? Tak. Niestety ze słabym skutkiem. Czy byłam z tego zadowolona? NIE! Fatalnie się z tym czułam. Ale jeśli mój codzienny stan to permanentne zmęczenie (noce to też słaby temat), to muszę powiedzieć, że ciężko mi idzie walka z nerwami.

Wczoraj wieczorem mówię do Męża: dawaj wódkę, dłużej już tak nie mogę. Tym samym sprawa postanowień noworocznych ma się tak sobie. Ale co by nie mówić o alkoholu, czasem pomaga. Mi wczoraj pomógł. Rozkleiłam się zupełnie. Wypłakałam mężowi wszystkie żale do życia. Do córek. Że Mila marudna, że ciągle jęczy i beczy. Że Nina z kolei wszystkich po kątach rozstawia i tak być nie może, że ona tu rządzić zaczyna. I tak dalej. I mój drogi maż uświadomił mi, że to nie z dziećmi coś jest nie tak. To my. Zmęczeni, zdenerwowani, zajęci swoimi myślami. Sami nakręcamy tę spiralę. Dziecko jest szczere i naturalne. Jedno przebojowe i nie cierpiące sprzeciwu, drugie eteryczne i hiper delikatne. Jak dorośli. Też są różni i trudno – tak ma być. Dziecko ma jeszcze słabe zdolności komunikacyjne, więc na swój sposób pokazuje, że coś jest nie tak.

I tak dalej, i tak dalej. Nie wiem, czy udało mi się tu te dywagacje przy wódce dobrze oddać, ale pomogła mi ta rozmowa. Mimo dzisiejszego kaca się z niej cieszę. Oby tego pozytywnego nastawienia starczyło na trochę.


Dobra, wyrzuciłam to z siebie. To teraz mogę wrócić do pisania tego posta, przy którym dłubię już ze dwa tygodnie. Narka.


Foto: sxc

Powiązane wpisy

0 komentarze