Nie ogarniam
Staram się być na
czasie. Słucham współczesnej muzyki, umiem obsługiwać smartfona
(he he), mam konto w banku internetowym, w miarę orientuję się w
zabiegach medycyny estetycznej, mogę coś powiedzieć na temat
nowoczesnych technologii dla domu. No
dobra, może to nie robi wrażenia, ale przyrzekam sobie, że nigdy
przenigdy moje dziecko nie będzie mi tłumaczyć, jak coś
obsługiwać. Ale słowo daję, mimo moich najszczerszych chęci już
teraz jest coś, czego nie ogarniam.
Pamiętacie Mission
Impossible 3? Co by nie mówić o Tomie Cruise, ta seria, której był
producentem (MI 3) lub współproducentem (pozostałe części) jest
wg mnie za-je-bi-sta. Uwielbiam te filmy! W każdym razie w trzeciej
części właśnie Ethan ma plan porwania czarnego charakteru tak,
aby nikt nie zauważył jego nieobecności, podstawiając po tym
fakcie (na krótko w prawdzie, ale wystarczająco dla intrygi) jego
sobowtóra. W którego wciela się osobiście, zakładając na twarz
maskę wykonaną... I właśnie – jak? Czy to właśnie druk 3D
jest? No chyba tak. To jest właśnie coś, czym ostatnio się
fascynuję. Czytam trochę i – słowo daję – w głowie mi się
to nie mieści.
W tym momencie tekst
szedł dalej, ale po wczorajszym smutnym niusie nie mogę nie zrobić
dygresji o aktorze, który wcielił się we wspomnianym wyżej filmie w rolę tego złego właśnie.
Philip Seymour Hoffman został znaleziony wczoraj martwy. Wielka to
strata, gdyż aktorem był genialnym. Uwielbiałam go przede
wszystkim w „Utalentowany pan Ripley” (a sam film to mój
absolutny top of the top), w „Capote”, "Big Lebowski" (choć rola
krótka), w MI 3 właśnie. A przecież zagrał w dziesiątkach
filmów. Śmierć artysty to zawsze smutna okazja do przypomnienia sobie
dokładniej jego twórczości.
Foto: www.that1960chick.com
Foto: wegotthiscovered.com/
OK, wracam do druku 3D. I
dalej się ekscytuję. No bo jak to do cholery??? Jak ta drukarka to
robi? Drukarka to, czy coś innego? Ufff, poprzedni numer Kikimory
zaspokoił trochę moją ciekawość, co nie znaczy, że wszystko już
dla mnie jasne!
Generalnie w druku 3D
chodzi o tworzenie form w trójwymiarze poprzez nakładanie i
utrwalanie materiału warstwa po warstwie. Metod jest
kilka. Można dodawać do siebie niewielkie warstwy stopionego
tworzywa. Albo spiekać wiązką lasera proszek. Albo też utwardzać
płynny materiał ultrafioletem. OK, powiedzmy, że I follow. Teraz o
potencjalnych zastosowaniach. Architektura i design, tworzenie
makiet, prototypów, modeli – jasne i logiczne. Zabawki – tylko
zobaczcie: na podstawie rysunku naszego dziecka można wydrukować
model przestrzenny. Boskie!!!!
Design – OK. Biżuteria
– OK. Ale teraz zrobi się jeszcze ciekawiej. Otóż wydrukować
możemy sobie nie tylko makietę domu, ale i sam dom! Tadaaam! Niektórzy twierdzą, że „budowa” średniej wielkości domu będzie mogła trwać mniej, niż 24 godziny!!! Trzymajcie mnie i
obejrzyjcie sami ten film!
Czekajcie,
to jeszcze nie koniec. Czytam bowiem dalej, że druk 3D w
przyszłości nie tak dalekiej posłuży nam do podboju kosmosu. Tak
jak my tu na Ziemi będziemy w dobę stawiać sobie chałupę, tak
gdzieś tam wysoko daleko powstaną wydrukowane bazy dla ludzi.
Uwaga, cytat: „Tworzywem byłby oczywiście znaleziony na miejscu
pył kosmiczny”. Oczywiście.
Żeby
pojechać jeszcze bardziej, powiem Wam, że druk 3D przysłuży się
również medycynie. Protezy kości, stawów – to mogę sobie
wyobrazić. Ale całe narządy?? Nerki???? Nie ogarniam....
Wychodzę
się na chwilę przewietrzyć. Wracam, patrze, co tam w interetach.
Widze, że firm od druku 3D trochę jest. Jedna reklamuje się:
„Wydrukuj sobie, co tylko chcesz”! Albo proszę, drukarkę 3D
można kupić już za 2299 PLN!
To
teraz jeszcze jeden filmik. Jedna z moich ulubionych reklam. Ja też
się właśnie pytam: „How
long have we been away”...?
6 komentarze