Jak spędzić przyjemnie weekend? Część 3.
Ja wiem, że może to się wydać nudne. Kolejny weekend i znowu pod namiot. Nuuuda. Ale co ja poradzę, że zachwycił mnie taki sposób spędzania letnich weekendów? Że to idealny sposób na polskie morze? Bo po pierwsze baza noclegowa jest tam fatalna (tragiczne kwatery, żałosne "pensjonaty" lub jako alternatywa hotele za 5 stów za dwójkę), zaś po drugie pogoda zawsze pewna - wszak decyzję o wyjeździe możemy podjąć nawet w przeddzień, kiedy słońce i upał murowane i martwić się nie musimy o rezerwację spanka.
Tak, ten weekend też spędziliśmy pod namiotem. Również nad morzem. Żeby nie było już tak zupełnie nudno, zmieniliśmy lokalizację. Dębki uwielbiam (powtarzałam już to nie raz), ale w tym roku mają jedną poważną wadę - woda w morzu LODOWATA. Dwa tygodnie namawiałam męża, żeby pojechać gdzieś nad Zatokę Gdańską, bo tam woda zawsze dużo cieplejsza. Nie! Nie będę się w tym syfie kąpał! No way! Mniejsza o szczegóły, ale udało się go przekonać. Padło na Sztutowo, camping blisko morza, pogoda pewna, znajomi chętni, więc jedziemy!
Ach, ten widok, kiedy po raz pierwszy idziemy na plażę i zawsze, ale to zawsze, z zapartym tchem czekam, aż między drzewami albo na końcu ścieżki pokaże się morze...
Wygląda na to, że miejscowości na Mierzei Wiślanej nie są tak mocno oblegane, jak te nad "prawdziwym" Bałtykiem. Plaża była znośnie zupełnie obłożona.
Croozer jak zwykle spisał się doskonale.
A to nasze obozowisko ;-)
I happy parents selfie (matka z resztką kremu na facjacie).
Poza plażingiem zaliczyć należało:
- plac zabaw
- spacer po lesie
- spacer po mieście
- patrzenie w niebo
- wycieczkę szlakiem ciekawej architektury
Muszę powiedzieć, że lubię atmosferę pola namiotowego. Te wszystkie turystyczne akcesoria, które tak fajnie wybierać w Decathlonie, nadzwyczaj racjonalnie spakowany bagaż, bliskość innych (obcych) ludzi, która zazwyczaj niesamowicie mi przeszkadza, a tutaj o dziwo bardzo ją lubię. Coś w tym jest.
No i zawsze jest dużo dzieci... :-)
Ach, ten widok, kiedy po raz pierwszy idziemy na plażę i zawsze, ale to zawsze, z zapartym tchem czekam, aż między drzewami albo na końcu ścieżki pokaże się morze...
Wygląda na to, że miejscowości na Mierzei Wiślanej nie są tak mocno oblegane, jak te nad "prawdziwym" Bałtykiem. Plaża była znośnie zupełnie obłożona.
Croozer jak zwykle spisał się doskonale.
A to nasze obozowisko ;-)
I happy parents selfie (matka z resztką kremu na facjacie).
Poza plażingiem zaliczyć należało:
- plac zabaw
- spacer po lesie
- spacer po mieście
- patrzenie w niebo
- wycieczkę szlakiem ciekawej architektury
Muszę powiedzieć, że lubię atmosferę pola namiotowego. Te wszystkie turystyczne akcesoria, które tak fajnie wybierać w Decathlonie, nadzwyczaj racjonalnie spakowany bagaż, bliskość innych (obcych) ludzi, która zazwyczaj niesamowicie mi przeszkadza, a tutaj o dziwo bardzo ją lubię. Coś w tym jest.
No i zawsze jest dużo dzieci... :-)
Przypuszczam, że to był ostatni namiotowy wypad w tym roku. Jak to się mówi - upał zelżał. A i ostatnie noce są już sporo chłodniejsze. A pod namiotem jest miło, jak jest ciepło. Tak czy inaczej tegoroczny sezon campingowy uważam za wyjątkowo udany. A Wy jeździcie pod namiot?
O poprzednich namiotowych weekendach możecie poczytać tutaj oraz tutaj.
O poprzednich namiotowych weekendach możecie poczytać tutaj oraz tutaj.
4 komentarze