Gdzie ja dziś nie byłam
Zjadłam dziś śniadanie o 15.20. Popiłam
duużą kawą, nie pomogło. Nadal przysypiam, podpieram głowę ręką, co nie ułatwia
pisania. A minęła już godzina 17. Tak więc piszę na szybko, zdjęć nie będzie,
zaraz lecę po dzieci.
Cóż to takiego się wydarzyło?? Ano
byłam:
1. na wycieczce z przedszkolakami
2. z kotem u weta
3. na poczcie
A śniadania rano nie dałam rady
zjeść (patrz punkt 1 powyżej).
Wycieczka była do fabryki jednego
z producentów nabiału. Pomysł fajny, miało być super, ale… Na samą halę
produkcyjną (czyli największy fun) wejść oczywiście nie można. Patrzy się tylko
przez okna z korytarza.
Pozostałe atrakcje:
- jedzenie do oporu produktów
producenta. Masz ci los, moje dziecię
zjadło pół pojemniczka i więcej nie chce. Inne przedszkolaki były bardziej
obeznane z życiem – jak dają, to się je.
- spotkanie i zdjęcia z maskotką (pan
przebrany za dużego zwierza) jednego z produktów. No proszę – proste, a cieszy.
Dzieciaki szalały, piszczały z radości, kazały sobie robić zdjęcia etc.
- PREZENTACJA w pauer poincie!!! Dacie
wiarę?!? No niby na lekko, ze skaczącą krową i śmiesznymi bakteriami (tymi od
fermentacji mlekowej), ale bez przesady… Przedszkolakom o procesie produkcji
jogurtu? O dacie założenia firmy? Pochodzeniu słowa „jogurt”? Tu się lekko
gotowałam. A może przesadzam? Poza tym dzieciaki usadzono na krzesłach przy
stole konferencyjnym i po 10 minutach – nie dziwię się – zaczęły się wszystkie
wiercić i rozmawiać, co bardzo nie spodobało się prelegentce.
- „produkcja” własnego jogurtu z
masy mlecznej i różnych dodatków: kuleczek czekoladowych, owoców, musów i
innych farfocli. Fajne i dzieciom się podobało. Mi również.
- rysowanie tego, co się widziało.
Uff, nareszcie można było rozprostować kości, bo ktoś wpadł, żeby papier do
rysowania położyć na podłodze.
Aha, dzieciaki dostały też torby z giftami. Nawet nie patrzyłam, co tam jest, ale sądząc po piskach i głosach ekscytacji przez całą drogę powrotną autokarem - podobało się.
Wrażenie ogólne? Pomysł super i
świetnie, że była taka możliwość. Można by tylko popracować nad szczegółami. Mam
wrażenia, że panie prowadzące spotkanie nie są mamami przedszkolaków.
0 komentarze