Męski weekend
W tej notce będą zdjęcia weekendowe
nie moje, a małżonka.
No bo tak: on był na męskiej
wyprawie na Bałtyku i łowił dorsze, zaś ja – sama z dziewczynami. Nie tak
zupełnie sama może, bo weekend spędziłam z koleżanką, której mąż wyciągnął
mojego na te dorsze. Tak więc my i czwórka słodkich dzieciaków. Za dnia było OK.
Mamusie plotkują, potem plac zabaw, spacer, odwiedziny jeszcze jednej koleżanki
i takie tam. Ale noc w moim przypadku ciężka. Dziewczyny budziły się na zmianę
i kursowałam między nimi prawie całą noc.
W poniedziałek, po tym ciężkim
weekendzie, byłam jak zombie. Jedząc śniadanie musiałam głowę podpierać ręką. Wioząc
Milę do przedszkola czułam, że mogę lada moment usnąć za kierownicą. Przy życiu
trzymała mnie myśl, że Mąż w końcu WRACA i co najmniej trzy kolejne noce
to on będzie wstawał w nocy i obsługiwał nasze księżniczki. Jakże się myliłam! Maż
wrócił, owszem, bardzo zadowolony z wyprawy, złowił najwięcej ryb (szczęście
początkującego), ale niestety na Bałtyku letko nie jest – mąż rozchorował był się,
w związku z czym oznajmił, że nie da rady wstawać w nocy! Po czym poddał się gorączce
oraz straszliwemu kaszlowi, więc cóż było robić – znowu matka wstawała do
dzieci. A tym razem Ninie coś dolegało i biedna strasznie płakała. Ja profilaktycznie
dziś nie patrzę w lustro oraz nie udzielam się towarzysko. Co najwyżej
phonecall-owo lub na czacie.
Także tak. Zbieram propozycje, co
zrobić, jak dzieci nie śpią w nocy.
Aha, dorsze świetne!!! Dzięki, kochanie! :-*
0 komentarze